Skończyliśmy rozmawiać, gdyż
Rosalie przyniosła mój posiłek i musiałam wszystko zjeść. Na szczęście
przyjaciółka pomyślała o podaniu mi szklanki 0Rh-, bo z każdym dniem coraz
bardziej jej potrzebowałam do normalnego funkcjonowania. Po zjedzeniu przeze
mnie śniadania, dziewczyny zajęły się manikiurem, fryzurą i makijażem. W pewnym
momencie zadzwoniła komórka pani Doran.
-Sarah Elisabeth
Doran słucham?...Co to znaczy, że nie wiesz czy się wyrobicie?... Rozumiem,
ale… Będziesz mi się słono tłumaczył, jak już będzie po wszystkim.…Macie się
pośpieszyć!-rozłączyła się zdenerwowana kobieta.
-Co się
stało?-zapytała moja ciocia.
-Z tymi facetami
to tylko same problemy! Prawdopodobnie geniusze za dużo wypili i nie nastawili
budzika, więc dopiero wyjeżdżają! Dobrze jeszcze, że mój kochany mąż, raczył
mnie o tym fakcie poinformować!
-Spokojnie Wasza
Wysokość, nie warto podnosić sobie przez nich ciśnienia.-odezwała się moja
ciocia.
-Ile razy mam ci
powtarzać Maju, żebyś mówiła do mnie po
imieniu? Za kilka godzin będziemy w końcu rodziną.
-Jeśli tylko pan
młody dotrze na czas.-wyszeptałam cicho, ale i tak mnie usłyszały.
-Tym to się moja
droga nie martw, ochroniarz który z nimi pojechał ma ciężką nogę i nie
przejmuje się ograniczeniami prędkości.-wyszczerzyła się w moją stronę siostra
taty.
-Nawet jeśli się
spóźnią, to ceremonia się odbędzie. A teraz wróćmy do przygotowywania panny
młodej.-ponagliła nas Rose.
Tak więc teraz siedzę we własnej
garderobie, ubrana, umalowana i teoretycznie gotowa do wyjścia za mąż, ale w
praktyce byłam jedną, wielką kulką nerwów. Na szczęście do pomieszczenia wszedł
w końcu mój ojciec, więc wiedziałam już, że panowie wrócili.
-Witaj córeczko,
jak się czujesz w tym ważnym dniu?
-Zestresowana, to
przede wszystkim, a jak kawalerski? Nie było
tam mam nadzieję striptizerek.
-Zwykłe, męskie
pogaduchy z alkoholem w roli głównej, mogę stwierdzić uczciwie, że zaczęliśmy z
Willem normalnie rozmawiać. Jedynie Josh jeszcze ma jakieś pretensje, zresztą
kiedy on ich nie miał? Mniejsza o to, mam coś dla ciebie.-powiedział,
wyciągając ozdobne pudełeczko-Należał do twojej matki i chciała, byś go dostała
w dniu swego ślubu, a później przekazała swojej córce i tak dalej-wyjął piękny grzebień, po czym wpiął mi go we włosy i nadstawił ramię-Powinniśmy już iść,
ceremonia zaraz się zacznie.
Wyszliśmy z pomieszczenia, kierując
się w stronę wejścia do Sali tronowej i stanęliśmy w oczekiwaniu na pierwsze
nuty marszu weselnego. W końcu drzwi do Sali zostały otworzone, więc ruszyliśmy
w takt znanej piosenki. Droga dłużyła mi się niemiłosiernie, patrzyłam wszędzie,
byleby nie na miejsce, gdzie stał ksiądz i mój przyszły mąż. Musiałam przyznać,
że rodzice odwalili kawał dobrej roboty przy strojeniu tego pomieszczenia. W powietrzu
unosił się aromat kwiatów, które były ustawione w wazonach niemal wszędzie,
magnolie, lilie, białe róże, to wszystko tak bardzo oszałamiało. Dotarliśmy w końcu pod „ołtarz” i tata
przekazał mnie Zachary’emu, po czym szepnął mu coś na ucho i odszedł do reszty
rodziny.
- Kathelyn i
Zachariaszu czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek
małżeński?
-Chcemy.-odpowiedzieliśmy
zgodnie.
-Czy chcecie
wytrwać w tym związku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej doli, aż do końca
życia?
-Chcemy.
-Czy chcecie z
miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?
-Chcemy.
Kapłan związał nasze dłonie ze
sobą i kazał nam po sobie powtarzać słowa przysięgi.
-Ja Zachariasz
Adrian Doran biorę ciebie Kathelyn Ellie Wild za żonę i ślubuję ci miłość,
wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi
dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci.
-Ja Kathelyn
Ellie Wild biorę ciebie Zachariaszu Adrianie Doran za męża i ślubuję ci miłość,
wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi
dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci.
-Co Bóg złączył
człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez Was zawarte ja, powagą Kościoła
Katolickiego, potwierdzam i błogosławię, w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego.
A teraz czas na obrączki.-powiedział i po chwili mały Nikołaj podał nam
biżuterię.
-Kathelyn, przyjmij
tę obrączkę na znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca, i Syna, i Ducha
Świętego.
- Zachariaszu, przyjmij
tę obrączkę na znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca, i Syna, i Ducha
Świętego.
-Możesz pocałować
pannę młodą.-rzekł w końcu ksiądz, po czym Zachary złapał moją twarz w dłonie i
złożył na moich ustach gorący pocałunek.
W chwili gdy nasze wargi się ze
tchnęły zapomniałam chwilowo o jego zdradzie
i całym naszym otoczeniu, liczyła się tylko nasza dwójka. Pogłębiłam pocałunek
i założyłam rękę na jego kark, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Niestety musieliśmy
zaczerpnąć powietrza, a co za tym idzie przerwać pieszczotę. Spojrzałam na
gości, którzy nadal klaskali i na moich ustach wykwitł promienny uśmiech. Zaczęliśmy
schodzić po stopniach podwyższenia, gdy nagle zrobiło mi się słabo, po czym
zobaczyłam tylko ciemność.
Super! Pewnie teraz się wyda że jest w ciąży.
OdpowiedzUsuńNie będę się rozpisywać bo jestem na basenie.
Więc życzę weny i pozdrawiam!
Hejo kochana! :3
OdpowiedzUsuńOoo! Jak słodko i pięknie! ^-^ Niech tylko Kate nie straci dziecka ( nie pomieszałam, że jest w ciąży, no nie? xD ). A zapowiadało się bez żadnych komplikacji...
Cieszę się, że Kate wybaczyła Zacharemu zdradę :D
Czekam na nn! Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
PS Zapraszam do mnie na ważną informację :)
Maggie
Super!!! Mam nadzieję że nie straci dziecka. I że Zachary wytłumaczy całą tą sytuację.
OdpowiedzUsuńCześć!
OdpowiedzUsuńGenialne opowiadanie, aż chcę czytać więcej i więcej. Widzę, że masz coraz więcej czytelników, wiec coraz więcej ludzi okryło w końcu twoje opowiadania. Mam nadzieję, że się nie zmienisz i ciągle będziesz pisała takie ciekawe opowiadania.
Pozdrawiam serdecznie :)