-Oczywiście, tak
jak mówiłem, wszystko wina stresu, gdy jego poziom opadł organizm się
„wyłączył”. Niedługo proszę, żeby pacjentka przyszła i zrobimy kontrolne
badania.
-Mam również
takie pytanie. Czy może lecieć samolotem, bo podróż poślubna jest już
zorganizowana na tydzień.-dorzuci mój ojciec.
-Jeśli nie będzie
się przemęczać i spożywać odpowiednią ilość krwi to oczywiście, tylko mała
prośba, by nie przedobrzyć ze współżyciem. Bez szaleństw książę.
-Zrozumiałem
doktorze. Mogę już ją zabrać?
-Naturalnie,
zapomniałbym, przecież goście czekają.
Wszedłem do Sali mojej
ukochanej, która leżała spokojnie, rękoma gładząc swój już lekko wypukły brzuszek.
Usiadłem na leżance obok niej i położyłem swoje dłonie na jej.
-Powiedziałem
naszym rodzicom o dziecku, wybacz, że nie zaczekałem z tym, aż będziemy
wszyscy, ale zmusiły mnie do tego okoliczności. Teraz wrócimy na wesele, a
jutro jak już ten cały stres będzie za nami, to chciałbym z tobą porozmawiać o
incydencie z siostrą Black’a. Od razu mówię, że to nie było to, na co
wyglądało.-powiedziałem spokojnie.
-Przynajmniej
ominęły mnie ich początkowe reakcje, na wieść o moim stanie błogosławionym. Chodźmy
już do gości.
Pomogłem Kate wstać i razem
ruszyliśmy na salę balową, gdzie odbywało się nasze przyjęcie, po drodze
zgarniając rodziców. Gdy pojawiliśmy się w pomieszczeniu, goście zaczęli bić
brawo, a ukochana wtuliła się we mnie mocniej. Przeszliśmy do miejsca gdzie
stał tron i zaczęła się przed nami tworzyć kolejka. Każdy z zaproszonych chciał
złożyć nam gratulacje oraz poznać kandydata na nowego króla zmiennokształtnych.
Szczerze to nawet nie pamiętam imion większości z tych osób, ale byli tam również moi dawni „rodzice”. Co do
prezentów to mieliśmy spokój, gdyż zostały one złożone przed ceremonią w
którejś z komnat w rezydencji. Jako ostatnia podeszła cała rodzina Black.
-Witajcie
nowożeńcy, nie mam pojęcia czegóż mógłbym wam życzyć, skoro posiadacie
wszystko. Tak więc skłonie się ku długiemu panowaniu i szczęściu.
Kate POV
-Dziękujemy, mamy
nadzieję, że będą się państwo dobrze bawili, na tak ważnej dla nas
uroczystości.-powiedziałam, pamiętając o tym, że jest to rodzina królewska i
bez względu na nasze wzajemne relacje, powinnam zwracać się do nich zgodnie z
etykietą, zwłaszcza, że od teraz (ku mojemu niezadowoleniu) również jestem arystokratką.
Widziałam reakcję Zachary’ego na ich obecność i wolałam żeby się nie odzywał
jeśli to nie będzie konieczne. Po złożeniu życzeń król wraz ze swoją małżonką,
udali się w głąb Sali, a do nas zbliżyły się ich dzieci. Blondyn oczywiście
wziął moją rękę i z przesadną nonszalancją ją pocałował, co trwało zdecydowanie
za długo.
-Moje gratulację
Kathelyn, nigdy nie sądziłem, że będę zmuszony do uczestniczenia w tej farsie,
ale skoro dokonałaś tak fatalnego wyboru partnera na całe życie, to nie mam
innego wyjścia jak tylko się z tym pogodzić, a szkoda, bo mogliśmy żyć razem
długo i szczęśliwie.
-Gra skończona
Aleksandrze, teraz jeśli masz swoją godność, powinieneś się wycofać i pozwolić nam
żyć spokojnie.-rzuciłam wolno i wyraźnie, by dokładnie mnie usłyszał.
-Twój mężuś
pochwalił ci się, jak było mu ze mną dobrze? Gdybyś nie weszła w tamtym
momencie, to zaszlibyśmy dużo dalej.-rzuciła zaczepnie Cosette.
-Nie masz za
grosz szacunku do siebie siostro. Gdyby rodzice się o tym dowiedzieli miałabyś
przechlapane.-wtrąciła się do rozmowy najmłodsza z rodzeństwa-Miło cię widzieć
Kate, gdyby to nie było niemożliwe powiedziałabym, że zaokrągliłaś się w pewnych miejscach.
-Niedługo
przybędzie mi gdzieniegdzie trochę ciałka, tylko nie dziel się tym z nikim.-szepnęłam
jej do ucha i puściłam oczko, gdy pozostała dwójka zniknęła mi z oczu.
-Czy ty jesteś…?-zapytała
zszokowana.
-Tak, niedługo
czwarty miesiąc.
-Tak się cieszę! Zasługujesz
na szczęście, oboje zresztą na nie zasługujecie.
-Dziękujemy za
miłe słowa, pewnie jesteś Sabine? Zachariasz Doran, ale mów mi Zachary.-odezwał
się mój mąż i objął mnie opiekuńczo ramionami. Już na początku przyjęcia
postanowiłam, że nie będę nam obydwojgu psuć wesela i zachowywać się będę jakby
nic się nie stało, choć było to nie lada wyzwaniem, gdyż za każdym razem, gdy
mnie obejmował przypominał mi się obraz jego z Cosette.
-Tu jesteście,
zaraz wasz pierwszy taniec, musimy iść.-powiedziała Sarah, zjawiając się nagle
obok nas.
Hejo kochana! :3
OdpowiedzUsuńRozdział baaardzo przyjemnie mi się czytało :D
Jest! I pojawił się Alex! Haha! Może go nie lubiłam, ale teraz... Lubię go. Często to właśnie czarne charaktery kradną moje serce ^-^
Przepraszam, że krótko. Wyjaśnienie u mnie w ostatniej notce (:
Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Maggie
Ogólnie po przeczytaniu całości mam pozytywne wrażenie - piszesz ciekawie, widać w tobie potencjał. Gdy uda ci się wydać coś w formie książkowej - wiesz, do kogo się z głosić z egzemplarzem opatrzonym autografem :) mam nadzieję, że nie znienawidziłaś mnie po moim wytykaniu błędów i czepialstwie (później starałam się nieco ustatkować, ale jeśli dobie tylko życzysz, mogę zrobić gruntowniejszą korektę). Zapraszam też do siebie:
OdpowiedzUsuńhttp://magiczniidioci.blogspot.com/
http://dzienniknihalkruger.blogspot.com/
http://jestem-mentalnym-moherem.blogspot.com/