~#~
Biegłam już przez las, słyszałam
krew pulsującą w żyłach leśnych zwierząt
i ich bijące, wciąż przyśpieszające
serca. Jednak ja, szukałam tego na czym uwielbiałam się pożywiać, czyli
czarną panterę. Wilkołaki można poznać po niebieskich pasmach futra-bądź
włosów. Czarownice mają żółty kolor oczu ze srebrnymi obwódkami wokół źrenic, a
wampiry bladą cerę i pierścienie z magnolią.
Zmiennokształtnych trudniej rozpoznać, zazwyczaj niczym się nie różnią od
ludzi, większość nosi pierścienie w kształcie smoka lecz można ich też rozpoznać
po charakterystycznym zapachu, który przypomina mokrego psa lecz czują go tylko
wampiry.
Biegałam
pewien czas po lesie, aż w końcu
znalazłam to, czego szukałam. Siedziała na skale koło wielkiego cedru,
właśnie polowała, lecz nie wiedziała, że teraz ona stała się ofiarą. Czekałam
chwilę, aż skupiła się na swojej zdobyczy, by zaatakować z zaskoczenia.
Napięłam wszystkie mięśnie i przełożyłam ciężar ciała na palce. W końcu
ruszyłam w jej kierunku, chwyciłam ją, lecz była zbyt szybka, oswobodziła jedną
z łap i rozharatała mi ramię.
Po
moim ciele rozlała się fala bólu. Otrząsnęłam się z niej szybko i całkiem
obezwładniłam swoją ofiarę. Wbiłam kły w tętnicę na jej szyi i zaczęłam pić
ciepłą życiodajną krew, która kapała mi po podbródku na ubranie. Skończywszy
się pożywiać, ułożyłam martwe zwierzę na igliwiu i zdecydowałam się wrócić do
domu. Moja rana już powoli się zabliźniała więc ruszyłam szybko w stronę okna
mojego pokoju. Weszłam do pokoju i usłyszałam kroki niedaleko drzwi. Zanim zdążyłam choćby się ruszyć wszedł
Zachary i cały zbladł na mój widok.
-Co ci się stało? Czemu jesteś cała we krwi? I twoja
bluzka jest podarta na ramieniu, jakby cię puma dopadła.
-To nic po prostu się przewróciłam w krzaki z czerwonymi
jagodami.
-Kate, nie ma czegoś takiego jak czerwone jagody i ty o
tym wiesz.
Pomyślałam
o mojej mocy podeszłam blisko i spojrzałam mu prosto w oczy, starałam się
zaszczepić w jego mózgu komendę, by zapomniał
co działo się od czasu wyjścia Chada oraz by poszedł do swojego domu. To
co stało się później było zaskakujące. Zachary zamiast siedzieć w bezruchu,
zbliżył swoją twarz do mojej i pocałował mnie. Chciałam go odepchnąć , ale nie
mogłam, próbowałam się ruszyć lecz bezskutecznie. Słyszałam teraz tylko bicie
naszych serc, czułam ciepło buchające z jego ciała, miękkie usta na moich. Ręce
w moich włosach, na biodrach, kręgosłupie, już nie mogłam w ogóle myśleć o
czymkolwiek.
Usłyszałam
czyjś głos i ta wspaniała chwila prysła jak bańka mydlana, gdy wyrwałam się z
objęć Zacharego i zobaczyłam moją siostrę Annę. Ona jakby nigdy nic patrzyła na
nas obojętnie .
Pogadamy o tym
później, wszystko ze szczegółami.-na głos dodała- Ojciec cię woła do
swojego gabinetu.
Dzięki siostro.-powiedziałam,
a na głos-Już idę, Zachary miałeś wrócić do domu na obiad, pamiętasz?
-Fakt, przepraszam, już idę.-posłał w moją stronę
promienny oraz trochę rozmarzony uśmiech
i zniknął za drzwiami mojej sypialni.
Nie
oglądając się na siostrę ruszyłam do gabinetu ojca, który znajdował się na
parterze. Będąc już blisko przypadkowo
usłyszałam jego rozmowę przez telefon.
-Jak to? Dobrze, ale… co mam z tym niby zrobić? Dobrze,
może przyjechać, ale wątpię by był zadowolony… tak, tak rozumiem. Dobrze, mam
nadzieję, czekamy.
Usłyszałam,
że drzwi gabinetu się otwierają i pojawił się w nich ojciec.
-Kto do nas przyjedzie?-zapytałam
-Co mówiliśmy o podsłuchiwaniu Kate?
-Przepraszam, ale kto?
-Książę Aleksander,
przyleci swoim odrzutowcem, jutro w południe.
-Podjęłam decyzję tato, jutro powiem Zacharemu, że
jesteśmy wampirami i niech się dzieje co chce, mam dosyć ukrywania przed nim prawdziwej
siebie.-powiedziałam wtulając się w ramiona ojca.
-Dobrze córeczko, zjemy obiad i później coś porobimy, a
teraz idź, zawołaj wszystkich do jadalni, zrobiłem lasagne.
Pobiegłam
szybko po brata do jego pokoju i gdy poszedł
do jadalni ruszyłam na poszukiwania siostry. Znalazłam ją w ogrodzie pod
winoroślami, gdzie zazwyczaj rozmyślała, gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się
przebiegle lecz gdy wspomniałam o obiedzie od razu wbiegła do domu, a ja
poszłam w jej ślady. Obiad spędziliśmy jak zwykle rozmawiając o przyziemnych
sprawach, a na koniec ojciec poinformował moje rodzeństwo o wizycie Aleksandra.
Siostra oraz brat z jakiegoś powodu nie lubili go i sądzę, iż miało to jakiś
związek z tym, że ten ciągle się do mnie zalecał na co ja byłam kompletnie
obojętna. Takim sposobem skończyliśmy wesołe pogaduszki, a zaczęły się pytania,
na które mój ojciec nie chętnie odpowiadał. Szybko się tym wszystkim znudziłam,
więc postanowiłam wziąć Miśka na spacer i przemyśleć kilka spraw, tak spędziłam
resztę dnia i gdy wróciłam musiałam się już położyć spać.
Ojojoj! Trzeci rozdział bardzo krótki! Nie można tak, piszesz bardzo ciekawie, ale krótko, o wiele za krótko! :) Co się wczytam t znowu koniec ;)
OdpowiedzUsuńNo w końcu koniec z tajemnicami, no i ten książę Aleksander, mam nadzieję, ze jest młody i troszkę namiesza ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
Wydaje mi się, że ten brak reakcji ze strony głównej bohaterki na pomysł przyjazdu Aleksandra jest ciut podejrzany... nawet jeśli to ktoś, kto często się pojawia i jest im dobrze znany - powinnaś jakoś o tym wspomnieć w tym miejscu, bo czytelnikowi się wydaje, jakbyś nie miała pomysłu na dalszy rozwój wypadków i szybko zmieniła temat... No nic - mam nadzieję, że pomogłam. Lecę dalej!
OdpowiedzUsuń