niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 6



  Z perspektywy Zacharego



Obudziłem się w dobrym nastroju, a to nowość jeśli chodzi o poniedziałkowy poranek. Zjadłem szybko śniadanie, które przyrządziła moja mama i poszedłem do garażu, który był za domem. Stały tam cztery samochody, rodziców, mojej siostry, brata i moje cudowne audi. Wrzuciłem plecak na tylne siedzenie mojego cuda, wsiadłem do środka i ruszyłem do domu Kate, która na moje szczęście nie miała prawka, dzięki czemu mogłem z nią pobyć chociaż te dziesięć minut drogi do szkoły sam na sam. 
Jak zawsze podjeżdżając pod jej dom, zatrąbiłem i czekałem, aż przyjdzie, ale to co zobaczyłem(a raczej kogo) idącego koło niej w moją stronę sprawiło, że mój wspaniały humor prysł. Trochę z tyłu szedł ten idiota Aleksander, który co chwila próbował ją do siebie przyciągnąć, co w kurzyło mnie jeszcze bardziej niż sama jego obecność. Wsiadając Kate posłała mi swój piękny uśmiech, pod którym jak zdążyłem zauważyć skrywała irytację.
-Hej Zachary, wybacz, ale niestety on będzie chodzić z nami do szkoły, żeby nie zawalić nauki.-powiedziała, krzywiąc się, gdy ten obleśny typ położył swoje ręce na jej ramionach.
-Nie narzekaj Kathelyn, mówiłem ci już, że masz piękne oczy? A tak w ogóle, słuchaj koleś masz trzymać przy niej ręce przy sobie, bo jest moja, zrozumiałeś?
-Nie jestem twoja, jasne? Bo zaraz będziesz biegł  za nami do szkoły.
--Uważaj koleś, nie rozkazuj mi, bo przebije cię kołkiem i będę przyglądał się jak twoje ciało pochłania ogień.
-Czy ty mi grozisz człowieku? Wiesz w ogóle kim ja jestem? Jestem księciem i jeśli coś mi zrobisz moi rodzice wsadzą cię do klatki w centrum Podziemnego Miasta i spalą żywcem! Nie warto mnie straszyć, bo poniesiesz tego konsekwencje!
-A co ty mi możesz zrobić wampirze, naślesz na mnie kolegę wilkołaka?
-Żebyś wiedział, że naślę i to nie tylko jednego, ale wszystkich moich strażników.
-Spokój chłopaki, a ty Aleksander albo się opanujesz albo wracasz do Los Angeles, bo mam cię już dość. Już nie wspomnę o wczorajszym incydencie, mało ci było?
-Co się wczoraj zdarzyło?-zapytałem, gdyż tak wzburzonej Kate jeszcze nie widziałem.
-Nic takiego, spokojnie skup się na prowadzeniu samochodu, bo chyba nie chcesz go skasować?-powiedziała Kate uspokajając się trochę.
Próbowałem skupić się na drodze, lecz wciąż zerkałem w tylne lusterko, by mieć tego faceta na oku i prawie zderzyłem się z jakimś  dużym oplem, na szczęście w porę wyhamowałem. Samochodem szarpnęło i my również to odczuliśmy, bo usłyszałem jęki Kate i tego gościa, ale na szczęście nic poważnego nam się nie stało, więc wycofałem trochę i ruszyłem dalej widząc już przed nami, wjazd na parking naszej szkoły.  Będąc już tam, zaparkowałem auto na wolnym miejscu, wyłączyłem je i  wysiadłem, a reszta podążyła w moje ślady.
-Co masz pierwsze Zachary?-zapytała Kate.
                Wyjąłem z plecaka plan zajęć i uśmiechnąłem się od ucha do ucha, gdyż pierwszy miałem w-f z Evanem Allenem, który prowadził naszą drużynę futbolową.  Jako rozgrywającemu oraz kapitanowi, pozwolił mi mówić do siebie po imieniu.
-Nie musisz nic mówić, pewnie że w-f tylko przed nim jesteś taki uśmiechnięty, futbol to twoja jedyna miłość.-uśmiechnęła się i wyciągnęła swój plan-A ja mam teraz literaturę, więc muszę się już zbierać, żeby zdążyć pokazać Aleksandrowi, gdzie ma lekcje, pa, zobaczymy się na lanczu.
                Zanim zdążyła się oddalić, złapałem ją za rękę, przyciągnąłem do siebie i pocałowałem namiętnie w usta. Odsuwając się od niej znów poczułem tą dziwną pustkę, która zawsze była wyczuwalna, gdy się rozdzielaliśmy. Widziałem w jej oczach rozmarzenie oraz rozkosz i bardzo mi się to podobało, gdyż czułem, że nikt jej nie wprawi w taki stan oprócz mnie.
-Nie tylko futbol jest moją największą miłością i mam nadzieję, że dla ciebie biologia też nie jest.-powiedziałem, odsuwając się i ruszając w stronę szatni.

Przed drzwiami stali moi kumple i szczerzyli się do mnie, najwidoczniej widzieli co przed chwilą zrobiłem. Wszedłem do szatni ramie w ramie z chłopakami poklepującymi mnie po ramieniu oraz plecach, usiadłem na ławce i zacząłem się przebierać w standardowy strój, czyli granatową koszulkę i żółte spodenki.  Przebrawszy się,  wszedłem na boisko i ruszyłem w kierunku trenera.
-Dzień dobry, trenerze, co dziś robimy?

1 komentarz:

  1. Proponuję zwrócić uwagę na polskie znaki na końcach wyrazów, bo zdarza ci się je gubić (to norma, ja sama tak robię). I polecam zastosowanie spacji po myślnikach w dialogach, bo to nada tekstowi przejrzystości, np.:
    zamiast "-Nie tylko futbol jest moją największą miłością i mam nadzieję, że dla ciebie biologia też nie jest.-powiedziałem, odsuwając się i ruszając w stronę szatni."
    jaśniej i czytelniej będzie wyglądało: "- Nie tylko futbol jest moją największą miłością i mam nadzieję, że dla ciebie biologia też nie jest. - powiedziałem, odsuwając się i ruszając w stronę szatni."

    OdpowiedzUsuń