Od dnia, w którym poznałem prawdę o sobie minęły trzy tygodnie, Kate nie zwracała na mnie uwagi, a ja próbowałem się do niej znów zbliżyć i unikać moich „rodziców” , „rodzeństwa” oraz jak się dowiedziałem-strażników . W między czasie dostałem kolejny cios od losu, Aleksander objął stanowisko kapitana drużyny, a ja dostałem się na ławkę rezerwowych. Moi kumple mnie ignorują. Ale teraz do rzeczy. No więc, jak zawsze z rana podjechałem znów pod dom Kate, wsiadła do samochodu z grobową miną i nawet się do mnie nie odezwała. Udało mi się z nią normalnie porozmawiać dopiero po biologii. Wychodziła już z klasy, kiedy złapałem ją za rękę i zaciągnąłem w mało uczęszczany korytarz.
-Czemu przestałaś się do mnie odzywać Kate?-zapytałem,
przyciskając ją lekko do ściany.
-To ty masz mnie gdzieś i łazisz wszędzie z tą całą
Oliwią. Ja się tylko dostosowuje. –powiedziała patrząc mi gniewnie w oczy.
Nachyliłem
się nad nią, po czym pocałowałem jej ciepłe usta. Przez chwile jeszcze była
oziębła lecz zaraz odwzajemniła
pocałunek. Po kilku minutach, które równie dobrze mogły być godzinami,
odsunąłem się od niej z łobuzerskim
uśmiechem i szepnąłem jej do ucha.
-To ona się do mnie przyczepiła, poza tym, to ty jesteś
dla mnie najważniejsza Kate i nigdy o tym nie zapominaj. Chodźmy, podwiozę cię
do domu i porozmawiamy.
-A trening?-zapytała od razu.
-Nic
się przecież nie stanie jak raz nie pójdę, w końcu tylko siedzę na ławce i
kibicuje .
Ruszyliśmy
do auta, wsiedliśmy i pojechaliśmy do jej domu, gdzie na tarasie stała Anna.
-Hej, nie wiedziałam, że będzie u nas Zachary. Mogła bym
zrobić nam obiad, a tak to…-jednakże Anna nie zdążyła nic więcej powiedzieć.
-Spokojnie siostro, nie jesteśmy głodni. My będziemy na
górze, jak Aleksander wróci to powiedz mu, żeby mi nie przeszkadzał.
-Okej, jakby coś to krzycz Zachary, może ktoś cię
usłyszy.- zaśmiała się i uciekła do ogrodu, a my ruszyliśmy na piętro. Będąc
już na miejscu, usiadłem w fotelu i zacząłem się jej przyglądać. Ubrana była w żółtą sukienkę z brązowym paskiem oraz dżinsową kurteczkę. Usiadła na
krześle obok mnie i przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie.
-Totalnie mnie olałaś Kate.-powiedziałem po dłuższej
chwili milczenia.-Wiesz, że tego nie lubię, a i tak to zrobiłaś.
-Musiałam się na pewien czas odciąć, sprawy wagi
państwowej, nie zrozumiał byś tego.
-Może jednak bym zrozumiał, a tak w ogóle to…miałaś rację
co do Oliwii, nie powinienem jej ufać.
-Oho…, a co ona takiego zrobiła, że już jej nie
lubisz?-zapytała wesoło Kate.
-Nic takiego, oprócz tego, że zniszczyła mi życie, samym swoim przyjazdem.-odpowiedziałem
poważnym tonem, na co ona wybuchła niepochamowanym śmiechem lecz widząc moją
minę od razu spoważniała.
-Co ci zrobiła ta suka?! Jak ja ją dopadnę to…to….
-Hej, hej spokojnie Kate. Nie musisz nic jej robić.
-To może mi powiesz w końcu, co ona takiego zrobiła?
-Wyobraź sobie, że całe moje życie to jedno wielkie
kłamstwo.-powiedziałem i zrobiłem małą przerwę.-Otóż okazuje się, że moimi rodzicami
nie są ludzie, którzy mnie wychowali, do tego gdy byłem małym dzieckiem, ktoś
próbował mnie zabić. Jeśli to wszystko prawda to mam z twoim światem więcej
wspólnego niż ci się wydaje.
Po
zakończeniu mojej przemowy, Kate złapała mnie za rękę i delikatnie przyciągnęła
mnie do siebie. Wtuliłem się w jej ramię i objąłem ją mocno w pasie rękoma. Nie trwało to jednak
długo, gdyż do pokoju wparował Aleksander i jego dwaj nowi kumple z drużyny. Od
razu wstałem na równe nogi, po czym posłałem w ich kierunku wściekły syk. Zdziwili
się trochę, ale już po chwili byli przy mnie. Aleksander popchnął mnie na
ścianę, Michael wykręcił mi ręce, a Chad
trzymał wciąż wyrywającą się Kate w mocnym uścisku.
Skupiłem się znów na Aleksandrze i Michael’ u, gdyż poczułem mocny ból, domyśliłem się w
końcu, że ta dwójka zamierza mnie pobić.
Dostałem jeszcze kilka ciosów w twarz oraz brzuch, kiedy zauważyłem coś
co mnie nieźle wkurzyło. Mianowicie Chad uderzył Kate i to nie szczędząc przy
tym siły, w twarz. Momentalnie ogarnęła mnie czysta furia, jakoś uwolniłem się
z uścisku Michael’a i uderzyłem Aleksandra pięścią w szczękę, po czym poczułem
ból jeszcze gorszy od tego który czułem, gdy oni mnie bili. Upadłem na podłogę
i usłyszałem odgłos łamiących się kości, bolało jak cholera. Nie wiedziałem co
się ze mną dzieje lecz po chwili wszystko ustało, a ja podniosłem się i zauważyłem,
że jestem porośnięty futrem.
-Co do cholery
jasnej się dzieje.- chciałem zapytać lecz z mojego pyska wydobył się tylko warkot.
"Ale teraz do rzeczy"... nie, nie, nie! To było bardzo ważne, a potraktowałaś to jak typowe lanie wody - ukrócić, póki jeszcze się da. A takie wspomnienia są naprawdę ważne - książka z jednowątkową fabułą to najnudniejsza książka świata!
OdpowiedzUsuń