sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 11


Perspektywa Kate:
 

Nie  mogłam w to uwierzyć. Myślałam, że znam go całkowicie, a okazuje się co innego. Właśnie przed chwilą mój najlepszy „przyjaciel” zamienił się w jaguara i to w moim pokoju, niecałe trzy metry ode mnie.  Z początku wydawał się zagubiony, ale po chwili już podążał w moim kierunku, wydając głuche pomruki i ukazując ostre zęby, bynajmniej nie w pokojowych zamiarach. Nagle poczułam czyjś mocny uścisk w okolicy łokcia i przypomniało mi się, że to Chad mnie trzyma. I w tej chwili zrozumiałam zachowanie zwierzęcia, chciał mnie po prostu chronić. Cała ta sytuacja trwała zaledwie kilka minut, spróbowałam w końcu wyrwać się z tego uścisku i na szczęście mi się to udało. Później wszystko działo się jak w zwolnionym tempie, zmiennokształtny rzucił się na wampira stojącego obok mnie i zapewne było by po nim, gdyby przez okno nie wskoczył wielki biały tygrys, który go odepchnął. Zwierzęta przez chwilę mierzyły się wzrokiem, coś do siebie zapewne mówiąc, po czym tygrys rzucił się na wampira, który po kilku minutach walki osunął się nieprzytomny na ziemię, tak samo jak jego towarzysze. Chwile później zauważyłam wampirzycę ze szkoły, która podeszła do tygrysa i coś do niego cicho powiedziała, na co ten wybiegł z pokoju.
-I coś ty narobił ks…Zachary, co? Miałeś po szkole wrócić od razu do domu, a nie szwendać się z tym mieszańcem. Dobra teraz musimy stąd  wyjść i jak najszybciej wywieźć cię z tego cholernego miasta. A ty-w tym momencie spojrzała w moją stronę-jedziesz razem z nami. No już pakuj swoje rzeczy, wzywaj rodzinkę i zwiewamy.

-Ale po co ja?-zapytałam.
-Będziesz świadkiem, to im nie może ujść płazem. Czasami szczerze nie na widzę swojego gatunku. A teraz idź się pakuj, bo długo już nie dam rady ich usypiać.
                W wampirzym tempie ruszyłam do łazienki, spakowałam kosmetyczkę, wzięłam z szafy walizkę i wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze ubrania. W między czasie przesłałam mojej siostrę informację by powiadomiła ojca i Josha oraz przyszykowała się. Po chwili byłam już gotowa, usłyszałam resztę domowników , którzy krzątali się po domu, a zaraz  wpadli do mojego pokoju z walizkami. Tata i siostra byli zmartwieni, a brat patrzył na mnie z niechęcią, z resztą jak zawsze. Oliwia wytłumaczyła im wszystko i kazała nam biec jak najszybciej do domu Underwood’ów, tak też zrobiliśmy. Będąc już na miejscu, zobaczyliśmy „rodziców” Zacharego z walizkami,  były w nich jego rzeczy.  Zapakowaliśmy się szybko do auta Damien'a i ruszyliśmy z piskiem opon.
#
Dojechaliśmy na lotnisko półtorej godziny później,  mieliśmy lecieć prywatnym odrzutowcem, który należał do Doranów, jednej z rodzin królewskich. Ogólnie jest ich cztery, wampiry -Black’owie, zmiennokształtni –Doranowie,  czarownice – Ramirezowie i ludzie –Montezowie. To oni stanowią prawo, ale pewien czas temu wampiry zaczęły się za  mocno panoszyć, więc stracili większość przywilejów.  Moja rodzina często przebywa na dworach, znam wszystkie ważne osobistości, ale nie wiedziałam czemu lecimy ich odrzutowcem.
-Czemu lecimy odrzutowcem Doranów?-zapytałam w końcu, po pewnym czasie.
-Znasz moich rodziców?-zdziwił się Zachary, na co ja zdębiałam.


Perspektywa Zacharego:


Gdy tylko ją o to zapytałem,  wytrzeszczyła oczy i co chwile otwierała usta, jakby chciała coś powiedzieć. W końcu powoli wpiłem się w jej wargi i przestałem zwracać na cokolwiek uwagę, istniała tylko ona, nikt więcej oprócz nas.


         Jakiś czas później dolecieliśmy na miejsce, dom był wspaniały. Wylądowaliśmy na prywatnym lotnisku za domem i wysiedliśmy. Tak dobrze było mieć znów grunt pod nogami. Szliśmy za Oliwią, będąc już w środku, pomaszerowaliśmy do pomieszczenia, które było salonem. Tam siedziała para około (dwudziestu pięciu lat), która na nasz widok wstała i zbliżyła się do nas.


-Witaj Zachary, strasznie urosłeś odkąd ostatni raz cię widziałem synu. Mogę tak do ciebie mówić, prawda?-zapytał mężczyzna, który był moim prawdziwym ojcem.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejne rozdziały będą dodawane przynajmniej jeden raz w miesiącu. .

2 komentarze:

  1. No nie trafiłam z tym wilkiem :c
    Wydaje mi się, czy czytałaś Akademie wampirów? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale dwudziestopięciolatkowie nie mogą mieć syna w tak zaawansowanym wieku... Chyba że są nieśmiertelni? Dobra, lecę dalej, żeby się przekonać!

    OdpowiedzUsuń